No i nadszedl w koncu ten dlugo wyczekiwany dzien. Powrot do Sydney!!
Zaczelo sie calkiem gladko. Na lotnisku okazalo sie, ze moj bagaz wcale nie ma nadwagi wiec nie musialam starym zwyczajem zakladac wszystkiego na siebie. Gorskie buciory i tak juz mialam na nogach.
Wylecialam z Poznania o pieknej godzinie 6.10 rano. Jeszcze ciemno...