Mija miesiac odkad tu jestem..
Fajnie znow byc tu, cieszyc sie sloncem, plaza itd. ale dochodze do wniosku, ze jednak brakuje mi tu bliskich mi ludzi.. Co z tego, ze jest pieknie, ze zarabiam dobre pieniadze i moge cieszyc sie zyciem jak nikt nie dba o to, czy wrocilam na noc do domu ani co sie u mnie wydarzylo w ciagu dnia.
Wlasnie wrocilam z imprezy pozegnalnej jednej dziewczyny z pracy. Byli chlopacy z kuchni i ekipa kelnerowska. zjedlismy kolacje a potem fru na miasto. Taka specyfika tej branzy, ze wolne jest tylko w niedziele. atrakcja wieczoru byla paczuksza kokainy. Juz teraz mnie to nie dziwi. ale na poczatku owszem. to ile oni tu wciagaja tych gowien to sie w glowie nie miesci. W Polsce nie wiem, albo tego nie widze, albo obracam sie w takim srodowisku albo poprostu tego tyle nie ma. Inna sprawa, ze to droga impreza i moze nie wszystkich na to stac. No wiec czulam sie jak jakis dinozaur, jak ufo. Jak to, ja nie biore? Nie wiem jak sie zabawic? ehh, dziwnie. ale tylko mnie to utwierdza w tym, ze to nie jest jednak moje miejsce, ze tu nie naleze. Nawet slodki przystojniak z pracy wciaga... No nic, maja mnie za mala niewinna istotke, grzeczna dziewczynke, ktora pewnie po czesci jestem, skoro nie biore drugow ani nie sypiam z przypadkowymi kolesiami..
Ale wcale mi to nie przeszkadza. niech mysla co chca.
A tak poza tym tow szystko u mnie ok :) Z rodzinka Gabrielli sie swietnie dogaduje. Mala jest ciagle slodziarska i zajmowanie sie nia sprawia mi duzo frajdy. Pracuje duzo, dojazy zajmuja mi tez mega duzo ale co tam, niedlugo wakacje... Za rowno 8 tygodni!! Nowa Zelandia czeka :)
Tesknie za Wami. a najbardziej to mi tu brakuje Ciebie, Zyzia!! To byly czasy, kiedy czekalas na mnie jak wracalam z pracy w naszym pietrowym lozeczku i zawsze mialas cos pysznego dla mnie ;)